Masz te dwadzieścia kilka lat, pora wziąć się za siebie i zrobić coś, żeby poprawić swój byt. Czymś trzeba się zająć, skądś brać pieniądze. Przecież rząd nie zorganizuje socjalu dla wszystkich do końca życia. Pasowałoby odciążyć rodziców, ustatkować się, zapewnić sobie przyszłość, może kiedyś kupić dom, spłodzić potomka. A gdyby do tego wpadła emeryturka…
Ale nie wiesz, czego się uczyć, jaką pracę podjąć, nie wiesz nawet, gdzie zacząć jej szukać i jak się przygotować. Wymyślasz różne koncepcje, jak wtedy, gdy mieliśmy po kilka lat i chcieliśmy być strażakiem, policjantem, lekarzem albo budowniczym.
I mówisz sobie: „Nie wiem, co chcę robić w życiu”.
To stwierdzenie brzmi ogólnie, ale z reguły odnosi się do prostej kwestii zarabiania pieniędzy. Powinno zatem brzmieć: „Nie wiem, w jaki sposób chcę zarabiać na życie„. Ludzie nieraz całe życie szukają odpowiedzi na pytanie, co chcą robić w swojej pracy. Życie też często weryfikuje, przez co spędzają w kieracie całe życie od matury do emerytury.
A ty? Nie wiesz, kim chcesz być w swoim życiu? Jaką możesz mieć misję? I jaką dzięki temu znaleźć pracę? Przeczytaj ten artykuł i odbierz inspiracje, które pozwolą Ci zająć się swoją pasją i przekuć ją w owocny biznes. Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis pomoże Ci odkryć to, co chcesz robić w życiu, i będzie z tego hajs.
Praca w zgodzie ze sobą jest ważna
„Ale jak to? Dlaczego nie piszesz, jak zarobić siano?”.
Otóż mój drogi czytelniku, siano w dłuższej perspektywie czasowej nie jest celem. Świetnie mówi o tym Michał Szafrański, który już dawno osiągnął wolność finansową (w sensie: nie musi pracować i hajs kapie), ale nadal robi to, co robił. Dlaczego?
Bo go to jara.
Ostatnio na webinarze u koleżanki, Ani Dyjak, dowiedziałem się o piramidzie potrzeb Abrahama Maslowa przełożonej na pracę. Wygląda ona mniej więcej tak:

Dolne bloki piramidy są dość oczywiste – masz mieć siano na czas i poczucie stabilizacji. Jeśli nie masz kasy w terminie, zarabiasz mniej niż osoby na Twoim stanowisku i nie wiesz, czy jutro nie zostaniesz bez roboty, to będziesz się w tej pracy męczyć.
To jest absolutne minimum.
Potem masz potrzeby wyższego rzędu. To one sprawiają, że kolejnego dnia chce Ci się iść do pracy i robić to, co robisz. Do nich należą:
- poczucie przynależności, czyli dogadywanie się ze współpracownikami,
- otrzymywanie feedbacku od przełożonych,
- pochwały i szczere zainteresowanie pracownikiem,
- szacunek i uznanie,
- samorealizacja,
- otrzymywanie zadań, które mają sens.
Gdy masz hajs w terminie, stabilizację i poczucie, że Twoja praca ma sens i dokądś zmierzasz, możesz pracować w danej firmie i będzie Ci to sprawiało radość. Zdarzą się gorsze i lepsze dni, ale w takiej sytuacji praca jest jak kochająca się rodzina. Nikt nikogo nie zostawia samemu sobie.
Joanna Rajang w podcaście u Marka Jankowskiego opowiadała o tym, że pracodawcy zyskują lojalność pracowników w sytuacji, gdy wspierają ich w trudnych momentach, np. w rodzinnych kryzysach.
Dlatego też teraz firmy dbają o kształtowanie misji i wizji oraz employer brandingu, by przyciągać pracowników o podobnych poglądach. Jeśli np. jesteś wegetarianinem, odnajdziesz się w robocie propagującej te idee. Knajpa z wegańskimi sałatkami to ciekawy kierunek. Jeżeli lubisz mięso i jesteś królem grilla, radość będzie Ci sprawiać praca w rzeźni. Chcesz oczyścić świat ze śmieci? Możesz odnaleźć radość życia nawet jako śmieciarz albo osoba sprzątająca domy.
Możesz tak jak Bojan Slat z The Ocean Cleanup czyścić ocean z plastiku. Albo jak dzieci Steve’a Irwina ratować zwierzęta. Jadav Payeng z Indii od 1979 r. sadzi las.
Znajdź misję
Moja kobita namiętnie ogląda „Ranczo”. To zabawny serial, ale im więcej razy go oglądasz, tym więcej ponadczasowej mądrości możesz z niego wyjąć. Przyznaję, że zaczynam wokół siebie tworzyć swojego rodzaju Kodeks Rancza. Ale do brzegu.
W jednym z odcinków Klaudia Kozioł krzyczy na swoją matkę Halinę, że przegrała życie, bo cały czas siedzi na pipidówie i nie robi niczego wzniosłego, nie pozostawi po sobie śladu.
Kilka odcinków później Halina odnajduje swoją misję – pójdzie do Sejmu walczyć o polską demografię.
Czym jest misja życiowa?
Określeń jest kilka, ale mnie spodobało się to – Twoja misja to pozostawić po sobie spuściznę, coś, za co ludzie będą Cię pamiętali i dobrze mówili po Twojej śmierci.
Nie musisz znaleźć tej misji od razu. Nawet będzie Ci ciężko to zrobić. Myśl o tym w wolnej chwili. Pewnego dnia to do Ciebie przyjdzie.
Moja misja to naprawa rynku copywriterskiego. Stworzenie miejsca, gdzie dobry copywriter znajdzie pracę, a słaby nie będzie miał wstępu. Gdzie dobry klient znajdzie dobrego copywritera, a janusz biznesu nie będzie miał wstępu.
Jeśli nie widzisz misji, idź w hajs
Jeśli jesteś ścisłowcem, idź na politechnikę, skończ studia, weź papier, naucz się czegoś pożytecznego i koś pieniądz.
Jeśli jesteś humanistą, możesz próbować iść na prawo.
Plusem takiego rozwiązania jest to, że kasa daje Ci swobodę decydowania. Jak już masz odłożone pieniądze, zacznij próbować czegoś nowego, aż w końcu znajdziesz to, co Cię cieszy i co chcesz robić.
Ludzie mówią: „Określ czas, kiedy chcesz osiągnąć rezultaty”. Ja bym nie szedł w tym kierunku, bo możesz skończyć, jak ten gość.

Dodatkowo jeśli nie uda Ci się osiągnąć celu w ustalonym czasie, zaowocuje to rozczarowaniem.
Posłuchaj tego gościa:
Przygotuj się do życia
Niezależnie od tego, jaką drogę w życiu obierzesz, pewne umiejętności na sto procent będą Ci potrzebne:
- podatki,
- prowadzenie działalności gospodarczej,
- zarządzanie finansami,
- pozyskiwanie funduszy,
- negocjowanie umów,
- networking, czyli budowanie relacji z ludźmi,
- podstawy prawa – szczególnie przydaje się prawo pracy i kodeks cywilny,
- ubezpieczenia – z tej wiedzy czerpię każdego dnia,
- obsługa komputera, oprogramowania, strony internetowej.
Kto wie – całkiem możliwe, że z prostego researchu zrodzi się pasja, którą następnie przekujesz w coś produktywnego (i opłacalnego).
Zmonetyzuj pasję
Nie wiem, ile masz lat, ale jeśli zadajesz sobie (a raczej Googlowi) pytanie o cel w życiu, jest duża szansa, że nie było Cię na świecie, gdy premierę miał kultowy film „Chłopaki nie płaczą”. To był 2000 rok. Ja się wychowałem na tym filmie.
Pada w nim takie ważne zdanie:
Ja sobie to pytanie zadałem stosunkowo wcześnie, bo mając 13 lat. Wtedy wiedziałem, że chcę pisać. Zajęło mi prawie 20 lat dojście do poziomu, w którym mogę utrzymać się z pisania.
To, czym się zajmujesz w życiu prywatnym, może być świetnym punktem wyjścia dla kariery zawodowej.
Dla mnie w tej kwestii inspiracją jest pewien ziomek z jbzd.com, który kręci drzewa z drutu. Jego dzieła wyglądają naprawdę kozacko.
Takie drzewka kosztują kilkaset złotych.
Moja siorka szydełkuje. Robi takie metryczki urodzenia, zabawki, pluszaki, sweterki, cuda na kiju. Znajdziesz ją na Facebooku – Zrobiła_to_Basia. Puszcza takie cudeńka po kilka dyszek.
A Ty co robisz? Co jest Twoją pasją? Co Cię jara? O czym myślisz, kiedy jesteś w szkole lub w pracy? Do czego lubisz wracać?
Składasz komputery? Rób to za kasę.
Grywasz w gry komputerowe? Streamuj albo pisz poradniki z tych gier.
Masz ogród? Napisz o tym bloga, pokaż na Youtube albo Instagramie.
Pieczesz ciasta? Piecz je za kasę.
Majsterkujesz? Pracuj jako złota rączka.
Znajdź swoje mocne strony i buduj na nich
Powiem Ci na swoim przykładzie. Ja nie lubię ludzi. Ograniczam kontakty z ludźmi do minimum. Mam pewne umiejętności zarządzania portfelem klientów, które nabyłem podczas pracy w sklepie i w ubezpieczeniach, i wykorzystuję je w obecnej pracy, ale to wszystko jest wyuczone. Nie naturalne.
Zawsze dobrze słuchałem i interpretowałem ludzkie zachowania. Do tego stopnia dobrze mi to szło, że chciałem iść na psychologię. Na szczęście się powstrzymałem. Ale dzisiaj rozwinięta empatia pomaga mi wcielić się w klienta lub użytkownika i napisać dobry tekst.
Mam poczucie humoru. Niektórzy mówią wręcz, że jestem śmieszek. I okazuje się, że klienci od firm oczekują poczucia humoru, zabawne treści lepiej zapadają w pamięć, a klient chętnie kupi produkt od firmy, która wywoła u niego uśmiech.
Od zawsze z łatwością przychodziło mi formułowanie swoich myśli i składanie ich w słowa. Moje wypracowania chwaliła każda pani od polskiego. Tutaj kierunek był oczywisty. Zbudowałem na tym karierę.
Jeszcze w ubezpieczeniach pisywałem odpowiadania do gazet za kasę. Jak pracowałem w sklepie na wyjazdach zagranicznych, poprawiałem jednemu gościowi powieść za kasę. Kiedy byłem bez pracy przez prawie pół roku, praca dorywcza z pisania zapewniła mi jakiś byt. Zajmowałem się różnymi rzeczami, ale słowo pisane zawsze gdzieś tam było.
Wiem, że pewnego dnia będę miał własny biznes i moim szefem będą moi klienci. Nie lubię bata nad sobą. Ale jeśli wolisz pracować pod kimś, mieć jasne polecenia, stałe wynagrodzenie, to praca w zespole może być synonimem wymarzonej pracy.
Czasem życie zadecyduje za Ciebie
W moim przypadku wyglądało to tak, że zaraz po studiach zarejestrowałem się w urzędzie pracy, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Traf chciał, że akurat facet szukał pomocnika w ubezpieczeniach. Utkwiłem w tej branży na długie cztery lata.
Potem po okresie bezrobocia podłapałem robotę w sklepie. Nóż na gardle, nie mogłem wybrzydzać. Kazali jechać za granicę? Pojechałem.
Odłożyłem kasę, rzuciłem robotę w sklepie i wyprowadziłem się do Gdańska. Tutaj, też właściwie przez przypadek, znalazłem pracę w content marketingu, gdzie obecnie pracuję. Szukałem akurat pracy zdalnej. Gdybym nie znalazł w porę, zaczepiłbym się pewnie w jakimś sklepie, najlepiej z elektroniką. W tworzeniu treści zostanę pewnie do końca życia.
Dopiero w momencie, kiedy się odkułem, zacząłem kształtować własne życie. Rzeczywistość trochę mi przeszkadza, bo jest wysoka inflacja, złotówka słaba i minie długi czas, zanim dorobię się własnego kąta, ale walka trwa.
W takich sytuacjach zawsze wspominam kolegę z gimbazy, Jaca, który pohajtał się z córką rolnika, co ma 200 hektarów.
To, co chcemy robić, przegrywa z tym, co musimy robić. W Twoim przypadku może się złożyć w ten sposób, że dostaniesz firmę po rodzicach. Albo gospodarstwo w spadku. Albo ziomek będzie miał dla Ciebie zajebistą propozycję pracy. Ewentualnie ktoś zobaczy Twoje zdjęcie na Instagramie z jakimś przedmiotem i zaproponuje współpracę. Może życie zmusi Cię do pracy w danym zawodzie, bo nie będzie nic innego.
Nigdy nie wiesz.
Współcześnie odchodzi się od twardych kompetencji
Dawniej, żeby dostać daną pracę, trzeba było mieć wykształcenie kierunkowe, kursy i doświadczenie. Dzisiaj nie wystarczy, że masz kompetencje. Musisz umieć wpasować się w zespół, w procesy, zgrać się, wykonywać polecenia, dostosowywać do sytuacji, wychodzić z inicjatywą.
Oczywiście nadal są zawody, gdzie studia są niezbędne, jak medycyna, prawo czy inżynieria, ale jest też coraz więcej zawodów, w których pracodawca wymaga przede wszystkim umiejętności.
Weźmy prosty przykład – dość często poszukuję copywriterów. Podwykonawców dla siebie lub wykonawców dla moich klientów. Czy copywriter musi mieć wykształcenie kierunkowe? Nie. Oczywiście takie kierunki jak dziennikarstwo czy marketing pomagają, ale nie są niezbędne. Ja kończyłem stosunki międzynarodowe, a zajmuję się tworzeniem treści.
Druga profesja – wirtualna asystentka. Jaką szkołę musi mieć? Żadną. Musi ogarniać temat.
Dalej – webmaster na WordPressie. Są studia z WordPressa? Nie słyszałem. Są kursy i szkolenia, ale studiów nie ma. WordPressa też nauczysz się samemu.
I ostatnia – SEO. Są jakieś studia z pozycjonowania? Nie słyszałem. Zresztą, spróbuj stworzyć podstawę programową dla SEO, które zmienia się co pół roku.
Rozmawiałem w swoim czasie ze szwagrem, programistą, który powiedział mi, że do pracy jako programista nie potrzebujesz tak naprawdę studiów. Na studiach poznasz podstawy, ale to Twoje repozytorium załatwi Ci robotę. Spójrz na to, ile programów czy apek tworzą osoby w wieku nastoletnim.

Czy potrzebują do tego studiów?
Nie.
Potrzebują wiedzy z zakresu programowania i za tę wiedzę firmy płacą dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych rocznie.
Zresztą, zawsze powtarzam – znam bystrych i zdolnych ludzi bez szkoły i znam niedojdy z tytułem magistra.
Ciekawostka: zgadnij, ile razy od 2014 r. potrzebny był mi tytuł magistra w pracy? Odpowiedź podam na końcu artykułu.
Praca fizyczna traci na wartości
Coraz więcej pracy typowo mechanicznej przejmują maszyny, szczególnie jeśli jest powtarzalna i nie wymaga inwencji. Przykładem tego może być samojeżdżące BMW serii 7.
Teraz coraz większe znaczenie (i pieniądze) będą mieli operatorzy tych maszyn.
Wzrost znaczenia specjalizacji
Słyszałem anegdotę z bazy wojskowej, gdzie zepsuła się klimatyzacja. Przyszedł chłop z serwisu, wykręcił jakąś jedną część, wymienił, zostawił fakturę i idzie. Klimatyzacja dalej nie działa. Żołnierze pytają go:
Ale gdzie pan idzie? Przecież nie naprawione.
Ja jestem specjalistą od tej jednej części, a to trzeba jeszcze wymienić drugą. Przyjdzie drugi facet.
W mojej branży to szczególnie widoczne. Są copywriterzy od wszystkiego i są specjaliści. Niektórzy klienci szukają po taniości. Wtedy wezmą co bądź. A niektórzy szukają specjalistów.
Dzisiaj rynek pracy nasycił się do tego stopnia, że praktycznie w każdej branży trzeba się specjalizować.
Działa to na prostej zasadzie. Powiedzmy, że masz BMW serii 7 z filmiku powyżej i coś Ci się w nim zesrało. Do kogo zaprowadzisz?
- do mechanika?
- do elektromechanika?
- do elektromechanika, który robi tylko BMW?
- do elektromechanika, który robi tylko najnowsze BMW serii 7?
Zależy od portfela, ale mając swobodę wyboru (czytaj hajs), pójdziesz do ostatniego.
To samo widać w dwóch popularnych zawodach, czyli prawnik i lekarz.
W prawie masz aplikacje – radcowską, komorniczą, prokuratorską, sędziowską. Te aplikacje dzielą się jeszcze bardziej – masz radcę obeznanego w prawie spółek, prawie cywilnym, RODO, prawie międzynarodowym, prawie Internetu, wymieniać można bardzo długo.
Lekarz? Kończysz medycynę, idziesz na specjalizację. Tych jest od groma. Interna, chirurgia, neurologia, pulmunologia, podologia. Chirurg dalej dzieli się na chirurga naczyniowca, neurochirurga itd.
Nie wiesz, co chcesz w życiu robić? Rób cokolwiek, ale na maksa
Świat jest pełen przeciętniaków, a biznes szuka specjalistów. Jeśli już w coś wchodzisz to pełną parą. Ucz się, pracuj, rozwijaj, nie oszczędzaj na swoim rozwoju. To naprawdę ważne.
Raz, że pokazujesz zaangażowanie przełożonym. Dwa, lepiej się nauczysz.
Odpowiedź na zagadkę o magistrze: 1, słownie: raz. Mój pierwszy szef chciał magistra w pracy, choć nie wiadomo po co, bo do pracy w ubezpieczeniach wystarczy wykształcenie średnie. Wykształcenie wyższe przydało mi się jedynie do urlopu, bo za studia II stopnia masz 8 lat stażu pracy.