Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam wziąć coś w cenie X, by po odejściu od kasy skumać, że produkt w rzeczywistości kosztował więcej? Spotkało mnie to kilka razy, ale dopiero gdy mama mojej narzeczonej kupiła brzoskwinie po 20 zł za kg, gdzie miały kosztować 6 zł, postanowiłem napisać ten artykuł. Kara dla Biedronki za lewe ceny nie zatrzymała procederu. Moim zadaniem zatem jest uświadomić tych, którzy nie wiedzą.
To będzie artykuł zrzędząco-moralizatorski, z góry przepraszam. Czasem muszę się uzewnętrznić, ale postaram się to zrobić tak, żeby nie bolało.
Jak Biedronka chciała mnie oszwabić na 4,79 zł
Jakiś czas temu miałem wątpliwą przyjemność znaleźć się po niewłaściwej stronie chamskich praktyk owadziego giganta. Nie powiem, w której filii Jeronimo Martins Polska to się stało, ale nie będzie to miało znaczenia, bo proceder ma miejsce w ich wszystkich sklepach w Polsce.
Historia wygląda tak – odkąd przeprowadziłem się do Gdańska i zabrałem się do roboty nad sobą, polubiłem ryby. Gdziekolwiek pójdę, kukam, czy nie ma ryb na promce. Udało mi się w Lidlu pocelować łososia atlantyckiego po 30 zeta za kilo. Tuńczyk z puszki jak jest w promo, biorę kilka sztuk. Tego feralnego dnia mój wzrok padł na morszczuka argentyńskiego, 950 g za 17,99.
Idziemy z moją do kasy samoobsługowej, kasuję, morszczuk wskakuje za 22,79 zł. “Nic” – myślę. “Liczę dalej, potem się zawoła panią”. Ostateczna kwota wychodziła 44,32, jak dobrze pamiętam. 16,64 rabatu za coś tam, nie pokazywało za co. Policzyłem dla pewności wszystkie produkty na kalkulatorze – ryba weszła za 22,79.
Skończyliśmy kasować, klikam “Pomoc”. Przychodzi pani i pyta, o co chodzi. Mówię:
– Rybka wskoczyła za 22,79, powinna być po 17,99.
– Ale tu ma pan rabat 16,64. – Pokazuje mi rabat naliczony za inne rzeczy.
– Nie, proszę pani. To jest rabat za arbuza i serek wiejski. Za rybę nie wskoczyło.
– Wycofamy i wprowadzimy jeszcze raz.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Rybka weszła za 22,79.
– Pan mi pokaże, gdzie to było.
Pokazuję zdjęcie cenówki, 17,99. Zrobiłem zdjęcie, bo wiedziałem, że trzeba będzie łazić. Niestety, pani była sprytniejsza.
– Pan pójdzie ze mną.
Idziemy. Pani grzebie w rybach, szuka, może wziąłem nie tę rybę? Bierze paczkę, idzie do czytnika.
22,79 zł.
Wraca.
– Ja zawołam kierowniczkę.
Oho, bo się przestraszę.
Przychodzi kierowniczka.
– O co chodzi? – pyta.
– Rybka wskoczyła za 22,79, a powinna za 17,99.
– Ale tu ma pan rabat 16,64.
– Tak, proszę pani – powtarzam jak mantrę – ale to jest rabat za arbuza i serki wiejskie. Ryba weszła za 22,79.
– A skąd pan ją wziął?
Pokazuję zdjęcie, żeby nie łazić.
– A czemu pan robi zdjęcia na moim sklepie? Pan wie, że to niezgodne z regulaminem?
Sprawdziłem po wyjściu. Istotnie, na drzwiach wisi regulamin zakazujący robienia zdjęć w sklepie. Problem w tym, że drzwi rozsuwają się automatycznie, przez co regulamin chowa się za filarem. No ale to mój błąd. Przeprosiłem, powołałem się na niewiedzę i usunąłem zdjęcie.
– Pan pójdzie ze mną.
Idziemy. Pani grzebie w rybach, szuka, może wziąłem nie tę rybę? Bierze paczkę, idzie do czytnika.
22,79 zł.
Powtarza całą procedurę, czekając, aż dam sobie spokój, odłożę rybę i pójdę w pizdu. Nie ma tak dobrze. Kilka razy wam popuściłem, ale…

Nie odpuszczam. Wracamy.
Pani kierownik poszła do kasy, wraca i mówi:
– Przepraszam za pomyłkę.
I oddała mi piątaka.
To nie był mój pierwszy raz
Już raz kiedyś przepłaciłem za rybę. Wtedy to była złotówka. Machnąłem ręką. Innym razem nie wskoczyła mi promocja za dwie sztuki czegoś tam. Też machnąłem ręką. Jeszcze innym razem brałem dwa wina Fresco, przy zakupie dwóch sztuk miało być po 7,99. Wziąłem dwie butelki i chipsy za 3 ziko, a pani w kasie mówi mi:
– 24,97 zł.
Szybka kalkulacja w głowie, 2 x 8 + 3, wychodzi jakieś 19 zł. Mówię:
– Coś tu się nie zgadza.
– A co?
– Tam była karteczka, dwie butelki, osiem za sztukę.
– A gdzie?
Bardzo chciałem odpowiedzieć, że w dupie, ale ludzie patrzyli.
– Pan pokaże tę cenówkę.
Prowadzę panią do półki. Pokazuję:
– Fresco, różowe, 0,75l, półsłodkie.
Pani podnosi butelkę, ogląda i mówi przeszczęśliwa:
– A bo to jest Fresco Frizzante, a cena jest za zwykłe.
– To czemu cena za zwykłe wisi nad Frizzante?
– Ach, to pewnie pomyłka.

To nie była pomyłka
Pani kierownik przeprosiła mnie za oczywisty błąd. Niemniej jednak złej cenówki nie zdjęła ani nie przełożyła produktu. Dała mi pięcioka, żebym siedział cicho i szedł jak najszybciej do domu. Najpewniej ktoś po mnie kupił morszczuka 4,80 zł drożej niż powinien.
Skąd wiem, że to nie była pomyłka? To bardzo proste.
Zdarzyło mi się w swoim czasie pracować w sklepie, w markecie budowlanym. Bardzo orzeźwiające i pouczające doświadczenie. Polecam każdemu, chociaż na miesiąc. To pozwoli Wam zrozumieć pewne schematy i dowiedzieć się, dlaczego coś działa tak, jak działa (lub nie działa), dlaczego są długie kolejki przy kasach wieczorami i dlaczego jest burdel na półkach.
Spółka tłumaczyła to błędami ludzkimi z uwagi na skalę działalności.
Gówno prawda.
Jak wspominałem – pracowałem w sklepie. Każdy produkt miał oprócz kodu kreskowego indeks, siedem cyfr, takie wewnętrzne oznaczenie. Do każdego indeksu była przypisana cenówka, wgrana do wewnętrznego systemu centralnie. Każdy produkt miał indywidualną cenówkę. Kiedy zmieniały się ceny, trzeba było wymienić metki. Tak samo, jak wchodziła gazetka – trzeba było podmienić zwykłe żółte cenówki na “gazetkowe”. Też projektowane i wgrywane centralnie.
Mało tego, przyjeżdżał kontroler raz na jakiś czas i sprawdzał, czy są właściwe cenówki na właściwych miejscach. Za niezgodności wlepiał punkt ujemny, co wpływało na premię uznaniową (lub jej brak) dla kierowników i pracowników działu.
Tak samo Biedronka ma te cenówki odgórnie. To nie jest tak, że kasjerzy sobie siedzą w Paincie czy w Wordzie, robią cenówki, drukują, a potem roznoszą po sklepie. Nie wiem dokładnie, jak to działa u nich, może ktoś się wypowie, ale na bank mają odgórne wytyczne, co gdzie idzie.
Kara dla Jeronimo Martins Polska za niewłaściwe ceny
W tym przypadku prezes UOKiK Tomasz Chróstny nałożył 115 milionów złotych kary. W wielu przypadkach informacje na wywieszkach różniły się od faktycznych cen. A więc sedno mojej historii. Szkoda, że nie wiedziałem tego w momencie, kiedy kierowniczka przypieprzyła się za robienie zdjęć na sklepie. Teraz jestem mądrzejszy.

Źródło: https://www.uokik.gov.pl/aktualnosci.php?news_id=16663
Pod linkiem ze źródła obrazka możecie sobie przeczytać przykładowe skargi, które wpłynęły do UOKiK. Nie wkleję ich, bo mi Google da karę za kopiowanie i plagiat.
Kara za niewłaściwe oznaczenie kraju pochodzenia warzyw i owoców
Odwiedziłem niedawno rodzinne strony i przypomniałem sobie, jak smakuje pomidor, ogórek czy ziemniak prosto z pola. Wiadomo, że mając do wyboru ogórek, który jechał w chłodni z Francji, a ogórek z polskiego pola, wielu z nas wybierze ten drugi. Może to patriotyzm, a może nadzieja, że rodzimy ogórek jest mniej przetworzony? Nie wiem.
W każdym razie Biedronka wpadła na pomysł, że przecież nikt nie zczai, jak nad zimniokiem z Hiszpanii napiszą, że zimniok jest z Polski.
Co za różnica? Kto odróżni hiszpańskiego zimnioka od polskiego?
No właśnie, kurczę, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów potrafi to odróżnić. Znaleziono całe mnóstwo produktów, nad którymi widniał napis “Polska”, chociaż produkt pochodził z innego kraju. Informacje na wywieszkach różniły się też od tych na opakowaniach zbiorczych i w dokumentach dostawy.
“Przykładowo na wywieszce przy stoisku był napis „Polska”, chociaż w rzeczywistości czosnek sprzedawany 15 października 2019 r. w Biedronce w Łodzi pochodził z Hiszpanii, ziemniaki oferowane 19 lutego 2020 r. w Radymnie (podkarpackie) – z Francji, kapusta włoska sprzedawana 19 lutego 2020 r. w Kołobrzegu – z Francji, seler oferowany 12 maja 2020 r. przez dyskont w Koszalinie – z Niderlandów, gruszki dostępne 24 lutego 2021 r. w Biedronce w Katowicach – z Holandii, a cebula szalotka, którą można było nabyć 24 lutego 2021 r. w sklepie w Bydgoszczy – z Francji.”
– cytat za Urząd – Informacje ogólne – Aktualności – Ponad 60 mln zł kary dla właściciela sklepów Biedronka
“Sprawdzono w sumie 263 sklepy sieci Biedronka w całym kraju. Nieprawidłowości występowały w 27,8 proc. sklepów Biedronka skontrolowanych przez Inspekcję Handlową podległą prezesowi UOKiK. W niektórych sklepach nieprawidłowe oznakowanie występowało w nawet ponad 20 proc. sprawdzonych partii produktów. Za wprowadzanie konsumentów w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców sprzedawanych w sklepach Biedronka Prezes UOKiK Tomasz Chróstny nałożył ponad 60 mln zł kary na spółkę Jeronimo Martins Polska”
– cytat za RMF FM (60 mln zł kary dla Biedronki. UOKiK: Sieć wprowadzała klientów w błąd)
Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci sklepów Biedronka odwołał się od tej decyzji:
“Jesteśmy głęboko zdziwieni, że choć Biedronka notuje mniejszą liczbę naruszeń w oznakowaniu produktów niż wiele konkurencyjnych podmiotów, to jesteśmy jedyną firmą, wobec której wszczęto postępowanie w tej sprawie”.
No tak, koronny argument na obronę każdego debilizmu. “Bo inni też tak robią”. Tak jak Ben Johnson tłumaczył się z dopingu. “Wszyscy biorą, a tylko ja poniosłem karę”.
Do tego JMP twierdzi:
“Liczba zarzucanych naruszeń w oznakowaniu krajów pochodzenia owoców i warzyw jest marginalna”.
Spoko. To tak, jakby powiedzieli: “Ojebaliśmy naszych klientów, ale tylko trochę”. Tylko 27,8 proc. skontrolowanych sklepów miało naruszenia. Tylko prawie ⅓. W sumie nic takiego się nie stało.
700 milionów kary dla Biedronki
Obie poprzednie kary bledną przy 723 milionach kary dla Jeronimo Martins za wykorzystywanie przewagi kontraktowej oraz za tzw. retrorabaty.
Spółka Jeronimo Martins Polska stosowała nieuczciwy mechanizm arbitralnego zmniejszania kontrahentom wynagrodzenia za już zrealizowane dostawy. Co istotne, dodatkowe rabaty uzyskiwane od dostawców żywności nie miały przełożenia na niższe ceny produktów dla klientów sieci Biedronka.
– powiedział prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
Mówiąc w skrócie, dostawcy przywozili towar i nie wiedzieli, ile zarobią, bo Biedronka mogła wstecznie naliczyć sobie tylko znany rabat i obniżyć wynagrodzenie dostawcy.
Biedronka zarzuciła prezesowi UOKiK, że się na nich uwziął. O nie, kochani, robicie ludzi w wała. Kara zwyczajnie się Wam należała. Jeśli ktoś inny też robi klientów w wała, to kara należy mu się tak samo.
Powiedzieli też, że kara jest niesprawiedliwa i niezasłużona. Niesprawiedliwe i nie zasłużone jest oszukiwanie ciężko pracujących ludzi.
To nie pierwsza i nie ostatnia kara dla JMP
Podejrzewam, że systemowe kantowanie nie bierze się znikąd. Siedzą mądre głowy i liczą – na ile im się uda okantować ludzi i ile będzie za to kary, jak urzędy się połapią.
Jak z tym walczyć?
Szacuj wartość zakupów
Byłem dość niezły z matmy, więc mniej więcej potrafię policzyć, ile mi wyjdzie przy kasie. Jak coś się nie zgadza – sprawdzam paragon.
Wiele osób tego nie robi. Biorą w ciemno, szczególnie, gdy mają pełen koszyk zakupów, a za nimi karyny z kaszojadami przebierają ze zniecierpliwienia nogami, bo bombelek chce cuciu. Przecież nie rozprujesz się na kasjerkę, kiedy 20 osób czeka, nie?
A właśnie trzeba, bo, cytując kapitana Bednarza z apelu wojskowego:
“Jak jest przyzwolenie społeczne na to, żeby się chujnia działa, to tak właśnie się dzieje”.
Kapitan Bednarz
A ludzie w kolejce zamiast się wściekać, niech się uczą. Dzisiaj poczekają dłużej, jutro zapłacą więcej.
W miarę możliwości korzystaj z kas samoobsługowych
W samoobsługowej nie ma presji, nikt za Tobą nie stoi, nie patrzy, czy dostatecznie szybko chowasz resztę do portfela. Widzisz cenę każdego produktu. Jak chcesz, możesz sobie nawet wyjąć kalkulator i wszystko przeliczyć. Coś się nie zgadza? Wołasz kasjera. Nie ma kasjera? Czekasz do upartego. Mają dostawę? Trudno. Towar nie ucieknie, ale wkurzony klient pójdzie do Internetu i obsmaruje Ci dupę.
Sprawdzaj paragon
Moja kobita ma taki odruch, że po wyjściu ze sklepu studiuje paragon. Zawsze pytam:
– Spodziewasz się wyczytać coś ciekawego?
Przecież zrobiliśmy zakupy, zapłaciliśmy i mamy produkty w torbie, nie?
No właśnie nie. Wiele razy wyłapała jakiś error. I ja później z tym errorem do kierowniczki.
Rób mniejsze zakupy, a częściej
Po pierwsze, przy mniejszych zakupach łatwiej oszacować należność.
Po drugie, mniejsze ryzyko, że coś się popsuje. Ekologia, nie?
Tutaj mała dygresja. Słyszeliście o samotnych bananach? Otóż ludzie przeważnie biorą banany kiśćmi. Mało kto bierze pojedyncze. Potem te pojedyncze banany lądują na śmietniku. Mnie w domu uczono, że jedzenie się nie powinno marnować. Miejcie to na uwadze, jeśli chcecie dobrze dla planety.
Wracając do tematu – rozumiem, że wiele osób nie ma czasu jeździć na zakupy co drugi dzień. Wolą wszystko kupić hurtem i mieć spokój. Czaję, nie zmuszam. Policzcie sobie tylko, że statystycznie raz na takie zakupy za 300 zł sklep zabiera wam nienależne 5 zł. Może niedużo, a może w skali roku nazbiera się stówa? Lub dwie?
Zamiast wywalać tę stówkę w błoto, możesz wysłać na WOŚP, siepomaga.pl, schronisko dla zwierząt czy inny dowolny cel charytatywny. Chyba lepiej, nie?
Czy 115 mln zł kary to wystarczająco dużo?
W tym przypadku pewnie nie.
Pofantazjujmy.
Na koniec I połowy 2020 r. Biedronka miała w Polsce 3031 sklepów. W 2019 roku Biedronki obsłużyły 1,3 miliarda transakcji. Oznacza to, że cała populacja Polski, 38 milionów osób, obróciła 34 razy w tę i wewtę. Statystyczny sklep obsługuje 437 000 klientów, czyli średnio 1200 osób dziennie.
Załóżmy, że zakupy statystycznego Polaka składają się z dziesięciu produktów. To daje 13 miliardów produktów rocznie. Przypadek niewłaściwej ceny spotyka mnie średnio raz w miesiącu, 12 razy w ciągu roku. Jeśli wziąć pod uwagę, że statystycznie robię tam zakupy 3 razy w miesiącu, co 3 transakcja zawiera produkt z lewą ceną. Jeden produkt na 30.
Teraz podzielimy 13 miliardów produktów przez 30. 433 miliony produktów z lewą ceną. Weźmy różnicę w wysokości 1 zł.
433 miliony zł. Jeronimo Martins Polska mogliby zapłacić 115 milionów kary 3 razy i jeszcze zostałoby 88 milionów, by zapłacić 60 baniek za pochodzenie produktów. Specjaliści z Jeronimo Martins pewnie lepiej to policzyli.
Czy jestem cebula? Czy 4,80 to dość dużo, żeby robić aferę? Czy to dostatecznie wysoka kwota, by spędzić pół dnia, smarując tego posta? Pewnie nie. Ale chodzi o zasady. Gdyby Biedronka była osiedlowym sklepikiem i potrzebowała napiwku na przeżycie, dałbym. Gdyby to była lokalna firemka, która przez pandemię cienko przejdzie, też bym dał. Ale to jest ogromna, międzynarodowa firma, która systemowo opierdala ludzi na kasę, brzydko mówiąc. Więc nie popuszczę.
I Was też proszę, żebyście nie popuszczali. Może Was stać. Może przy zakupach za 300 czy 400 zł, 4,80 zł brzmi jak żart, ale to właśnie brak reakcji społeczeństwa powoduje, że takie praktyki mają miejsce. Nie bądźmy obojętni i nie dawajmy się oszukiwać.
FAQ
Jaką karę na Biedronkę nałożył prezes UOKiK Tomasz Chróstny?
Prezes UOKiK nałożył karę za niewłaściwe oznakowanie kraju pochodzenia produktów, nieuczciwe praktyki przy retrorabatach i mylące ceny.
Kiedy zainterweniuje prezes UOKiK?
Prezes UOKiK podejmie interwencję, gdy praktyki danego podmiotu są nieuczciwe w sposób, który godzi w dobro ogółu, czyli jeśli naruszenia te miały charakter systemowy i długotrwały. W indywidualnych przypadkach pomoże Wam lokalny Rzecznik Konsumentów.
Czy cena na półce jest wiążąca?
Zgodnie z art. 543 Kodeksu cywilnego “wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży”. Więc tak, cena na półce jest wiążąca i tłumaczenie pani na kasie, że to nie jest faktyczna cena produktu to zwykła ściema.
Nie udostępniłeś żadnego maila do kontaktu a na wykopie masz zablokowany priv.
Co tam potrzeba?
Szanowny autorze – 115 milionów euro porównujesz do 433 milionów złotówek i stwierdzasz, że się trzy razy zmieszczą w tych 433 milionach złotych. Warto to poprawić
cyt. „Czy 115 mln € kary to wystarczająco dużo?”, „433 miliony zł. Jeronimo Martins Polska mogliby zapłacić 115 milionów kary 3 razy i jeszcze zostałoby 88 milionów, by zapłacić 60 baniek za pochodzenie produktów. Specjaliści z Jeronimo Martins pewnie lepiej to policzyli.”
Kara to 115 mln zł. https://www.money.pl/gospodarka/biedronka-z-gigantyczna-kara-uokik-kaze-zaplacic-115-mln-zl-6541509827012737a.html
Ale fakt, nie zgadzało się parę rzeczy. Poprawiłem. Dzięki.
W Stonce to jest nagminne. Nie równo w każdym ich markecie ale są też takie wyjątki jak u mnie w Tychach gdzie przy każdych zakupach musisz dokładnie oglądać paragon żeby cię nie wy####li. Albo promocja się nie wbije albo kasjer pomyli towar i wbije podobny po wyższej cenie. Stwierdzam że ludziska w większości olewają te kwitki a przy naprawdę dużych zakupach (niektórzy to robią zapasy jak na wypadek wojny) i sporej ilości klientów na dobę potrafi się zrobić fajny bonusik dla marketu.