Jeżeli zadajesz sobie to pytanie, to prawdopodobnie błędy już zostały popełnione. Teraz trzeba je naprawić. Jak to zrobić? Jak wyjść z długów? Jak poradzić sobie ze zobowiązaniami? Czy to w ogóle możliwe? Przyszliście tu po to, żeby poznać odpowiedź na to palące pytanie, więc przejdziemy od razu do konkretów.
Jak wyjść z długów?
Stań oko w oko z prawdą – konfrontacja z zadłużeniem
To jak u alkoholików. Musicie spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Mam problem”. Owszem, długi to problem. Tak to wyglądało także w moim przypadku. Usiadłem, policzyłem i stwierdziłem: „Jestem w dupie”. Podobnie jak w przypadku alkoholików, Waszym celem jest zmiana sytuacji. Na początek musicie przestać się dalej zadłużać, a potem opracować plan wyjścia z zadłużenia.
Widziałem gdzieś kiedyś na forum posta o wydźwięku: „Mam 500 000 zł długu, co robić?”.
Może to zabrzmi brutalnie, ale jeśli narobiliście sobie pół miliona długu i nie zauważyliście, to coś tutaj jest nie tak. Ja już przy dużo mniejszych kwotach zacząłem zauważać, że zobowiązania mnie doganiają i skumałem, że coś nie jest tak, jak być powinno.
Im szybciej zatamujecie krwawienie, tym lepiej.
Weź się do roboty
Sorry, nie ma innej opcji. Jeśli chcesz się pozbyć zadłużenia i nie znaleźć w poważnych kłopotach, musisz zarabiać pieniądze. Bez dochodu nie zredukujesz zadłużenia. Z czegoś trzeba je spłacać. Jeśli mieliście nadzieję, że być może jest jakiś zajebisty patent na to, żeby kilkaset tysięcy złotych na minusie po prostu znikło – nie ma.
Jasne, jeśli Wasza sytuacja jest naprawdę tragiczna, być może niektóre podmioty będą skłonne umorzyć część zadłużenia, licząc na zwrot pozostałej części. Ale to wszystko, na co możecie liczyć. Całości zobowiązania nikt rozsądny Wam nie podaruje.
Jest mnóstwo ludzi, którzy świadomie powiększają swoje zadłużenie i mówią: „Ja i tak nic nie mam, więc mam to w dupie”. Takich ludzi w mojej opinii powinno się kopać w dupę. Pół biedy jeśli sobie narobią problemów. Gorzej jak ich kretyńskie zachowanie pogrąży innych.
Wakacje kredytowe
Fajny bajer, korzystałem, odetchnąłem trochę przez te kilka miesięcy w szczególnie trudnym okresie.
Przy kredytach gotówkowych czy konsolidacyjnych powinniście mieć możliwość złożenia wniosku o wakacje kredytowe, co umożliwi Wam odpoczęcie od zobowiązania. Te dodatkowe parę złotych co miesiąc na pewno się przyda. To przydatne narzędzie, ale należy go używać z głową. Podobnie jak z kredytem w ogóle, nie decydujcie się na to, jeśli nie stoicie pod ścianą. Czujesz, że będzie gorszy okres? Szykują się zwolnienia w firmie? Doszło Wam kolejne zobowiązanie? To dobry moment na wakacje kredytowe. Kilka miesięcy odpoczynku pomoże.
Pamiętajcie jednak – to, że nie płacicie raty, nie znaczy, że dług spada. Przeciwnie, nie spada. To tylko odroczenie wyroku.
Znajdź dodatkowy dochód
Przeczytaj mój artykuł „Jak zarabiać w Internecie„. To dobre na początek. Łatwe to nie jest i nie od razu przyniesie Wam miliony, ale zawsze to jakiś zysk. Tym bardziej, kiedy weźmiecie pod uwagę to, ile czasu w ciągu dnia potraficie zmarnować. Możesz też zajrzeć do artykułu „Jak zostać agentem ubezpieczeniowym„. Polisa czy dwie po robocie nie zaszkodzi. Trudna sytuacja finansowa może przekonać tego czy tamtego znajomego do zawarcia polisy u Was. Jednocześnie odradzam przyjmowanie gotówki od klientów. Kasa w ręku może kusić i możecie chcieć jej użyć do spłaty własnych zobowiązań. Tak robił mój były szef. Dzisiaj komornik zjada mu połowę niemałej emerytury.
Praca na dwa etaty to nic przyjemnego, co nie zmienia faktu, że wiele osób się tego podejmuje. Jeśli masz możliwość wziąć nadgodziny, bierz. Każdy dodatkowy grosz się przyda, a normalny pracodawca nie pogardzi zaangażowaniem. Dwa etaty też są do udźwignięcia. W wyjątkowych sytuacjach można się na to porwać, a jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że kolosalne długi to właśnie taka sytuacja. Na przełomie 2018 i 2019 roku rypałem po 270 godzin w trzy tygodnie. Wakacje to to nie są, ale, jak widać, żyję i mam się nieźle. Nie polecam tego na stałe, ale na odkucie się opcja jest w porządku.
W ostateczności można jechać za granicę. Tak zrobił znajomy z treningów podczas pandemii. W Niemczech, UK czy Francji zarobicie kilkakrotnie więcej niż w Polsce. Im większy miesięczny dochód, tym niższa relacja długu do dochodu.
„A upadłość konsumencka?”
Sorry, ale nie. To nie jest magiczne zaklęcie, które sprawi, że sąd powie: „Zabrać im ich długi” i po krzyku. To nie wycięcie guza czy drzewa.
Upadłość konsumencka przypomina upadłość przedsiębiorstwa z tym, że przy upadłości konsumenckiej dłużnik odpowiada własnym majątkiem.
Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko.
Jeśli składacie wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości, musicie się liczyć z tym, że zabiorą Wam cokolwiek macie i wezmą to na poczet spłaty zadłużenia. Mieszkanie, auto, działkę, cokolwiek.
Jeżeli mieszkanie czy dom macie na spółkę z żoną lub mężem, nieruchomość jest dzielona i automatycznie macie rozdzielność majątkową.
Oprócz tego przestajecie dysponować swoim majątkiem i zarządza nim syndyk, który trzyma Was za twarz, żebyście znowu czegoś nie nawywijali. No i nie liczcie na kredyt w przyszłości.
Upadłość konsumencka to ostateczność.
Umorzenie części lub całości kredytu
„Hmm, skoro pracuję na czarno, to teoretycznie jestem bez pracy. Może mi umorzą?”.
To nie jest takie proste. Musicie bardzo dobrze udokumentować trudną sytuację finansową. Mówiąc „trudną” nie mam na myśli tego, że nie stać Was na fajki i czteropak. Trudna sytuacja to w tym przypadku kompletny brak kasy.
Okoliczności świadczące o znalezieniu się w trudnej sytuacji finansowej to:
– wypadek,
– choroba lub ciężka niepełnosprawność,
– śmierć kredytobiorcy lub małżonka kredytobiorcy.
To też nie wszystko.
Bank może, ale nie musi, przychylić się ku Waszej prośbie. Zawsze to jest decyzja banku. Podobnie jak przy upadłości konsumenckiej, jeśli macie majątek, który można spieniężyć, bank pewnie się o to upomni. Nie liczcie na to, że macie mieszkanie w kredycie, nie możecie go spłacić i bank zostawi Wam to mieszkanie.
Ogólnie bank musi uznać, że drożej mu wyjdzie ścigać Was za kasę, niż umorzyć część zobowiązania. Windykacja kosztuje. Umorzenie części kredytu może być zachętą od banku do spłaty. Trzeba też pamiętać, że jeśli zostało Wam kilka tysięcy do spłaty, bank raczej się nie zgodzi na całkowite umorzenie.
Doradca finansowy?
Mnie się udało ogarnąć sytuację zanim do tego doszło.
Doradca finansowy to osoba, która będzie Was trzymać za mordę. Najlepiej jeśli nie będziecie dysponować swoimi pieniędzmi. Pokusa może wziąć nad Wami górę i wtedy spirala zadłużenia zacznie się nakręcać od nowa, a nie o to w tym wszystkim chodzi.
Tak samo jak w domu alkoholika nie powinno być alkoholu.

Jak zawrzeć ugodę z wierzycielem?
Wierzyciele przede wszystkim chcą odzyskać swoje pieniądze. Część z nich będzie skłonna się dogadać, byle tylko umożliwić Wam spłatę. Wbrew pozorom to nie są kaci. Tylko jak dzwonią, to są nieprzyjemni, ale to część strategii. Gdyby uprzejmie prosili o zwrot kasiorki, kto by ich usłuchał?
W ugodzie, tak jak w każdym piśmie do instytucji finansowej, trzeba uzasadnić potknięcia w spłacie, powstanie długu i zapewnić wierzyciela, że nie zamierzacie uchylać się od spłaty i dokonacie jej niezwłocznie. Chcecie oddać kasę, ale obecna sytuacja nie pozwala Wam na udźwignięcie tak wysokich zobowiązań miesięcznie, więc prosicie o zmianę warunków, wydłużenie terminu, więcej rat, zmniejszenie raty, cokolwiek. W większości przypadków, jeśli wniosek jest jakkolwiek zasadny, wierzyciel powinien się zgodzić.
Czy warto brać kredyt oddłużeniowy lub konsolidacyjny
Można skorzystać z takiego rozwiązania, ale tylko pod warunkiem, że macie zamiar je spłacić. Znam osoby, które chciały skorzystać z takiego kredytu i się na niego wywalić.
Sytuacja z konsolidacją jest o tyle korzystna, że macie jedną ratę, a nie kilka o różnej wysokości. To nieco ułatwi sprawę, polecam rozwiązanie, oczywiście o ile zdolność kredytowa na to pozwala.
Nie zaniedbuj zobowiązań
Problem nie jest wtedy, kiedy masz 5 tysięcy do tyłu. Problem jest wtedy, kiedy masz 5 tysięcy do tyłu i się na to wywalisz. Z pięciu tysięcy robi się siedem, z siedmiu dwanaście, z dwunastu dwadzieścia, i tak dalej. Potem musisz brać chwilówkę, żeby odroczyć wyrok, ale wyrok nadejdzie prędzej czy później, i tylko od ciebie zależy wymiar kary. Im prędzej uporasz się długiem, tym prędzej będzie po problemie. Najgorsze, co możesz zrobić, to dać sobie czas, odwlec, zapomnieć. Dług to nie zepsuta zmywarka, niewymieniona żarówka czy kałacząca się klamka, że jak to zostawisz, to o sobie nie przypomni. Dług urośnie do tego stopnia, że przyjdzie ktoś niemiły i każe ci oddać forsę.
Nie roluj długu
Rolowanie zadłużenia to spłata zadłużenia kolejnym zobowiązaniem. To nigdy nie jest dobre rozwiązanie, chyba że to rozwiązanie ostateczne i nie masz zamiaru zaciągać kolejnych długów. Rolowanie w żaden sposób nie zmniejsza zobowiązania. Odracza jedynie termin spłaty, ale odsetki, prowizje i tym podobne zwiększają całkowity dług. W pewnym momencie instytucje finansowe odmówią ci kredytu i znajdziesz się w czarnej dupie.
Pożyczka u rodziny i znajomych
Ja nie mam takich znajomych ani członków rodziny, ale znam ludzi, którzy mają napożyczane hajsu u różnych ludzi.
Pozytyw jest taki, że znajomy nie zapyta Was o zdolność kredytową i łatwiej o ugodę czy wydłużenie terminu spłaty.
Trzeba jednak pamiętać, że to miecz obosieczny. Znajomych też trzeba spłacić. Przez takie pożyczki można stracić przyjaciela albo śmiertelnie pokłócić się z bliskimi.
Jak uniknąć długów?
To pytanie powinniście zadać sobie na samym początku. Jak nie znaleźć się w trudnej sytuacji finansowej? Jest parę rzeczy, które możecie zrobić, i całe mnóstwo rzeczy, których powinniście unikać. O tym poniżej.
Nie wydawaj pieniędzy, których nie masz
„A, dobra, zostało mi 200 zł na koncie. Pojutrze wypłata, mogę dziś iść w miasto”.
„Pożyczę od ziomka 2 stówy, za tydzień wypłata, to mu oddam”.
„Kupię sobie teraz, a potem spłace z premii świątecznej”.
No właśnie. Owo „potem” może nigdy nie nadejść. Wypłata może się spóźnić, może ci wypaść dentysta, uszczelka pod głowicą czy inna cholera. Dwie stówy, które mieliście oddać ziomkowi, pójdą na leczenie kanałowe, a wy zostaniecie bez pieniędzy, za to ze zobowiązaniem.
Nie wydawajcie też nie swoich pieniędzy. Masz sześć stów od klienta za polisę? Jesteś w sklepie? „Zapłacę z klienckich, potem nasypię ze swoich”. To nigdy się dobrze nie kończy.
Tak samo z kasą znajomych. Niesiecie znajomemu siano? Zanieście je znajomemu. Mało ważne, że po drodze musicie zrobić zakupy i wstąpić do domu.
Kontroluj wydatki
Czasem łapię się na tym, że boję się sprawdzić stan konta w obawie przed tym, co tam zobaczę. I mam, kuźwa, rację.
Ale to błąd i pracuję nad jego naprawieniem. Tylko sprawdzając stan konta, możecie się ustrzec przed ewentualną tragedią finansową. Dzięki temu nie obudzicie się w połowie miesiąca z ręką w nocniku – 300 zł na koncie, dwa tygodnie do wypłaty, a jeszcze czynsz do zapłacenia.
Wiedząc, jakim budżetem dysponujesz, możesz go zaplanować. Zrób listę zakupów. Oszacuj, co ile może kosztować. Oceń, czego potrzebujesz, a co jest kaprysem. Pomyśl, czy możesz sobie na to pozwolić. Dopiero wtedy łap za kartę czy portfel.
Wydatki istotne i kaprysy
Jest takie powiedzenie: „Kupić portfel za ostatnie pieniądze”.
Liczy się to w sumie do domowego budżetu, ale trochę inaczej. Wydatki istotne to takie, które nie mogą czekać i ani nie da się ich przełożyć. Kaprysy to coś bez czego możesz wytrzymać kolejny miesiąc. Gdy myślisz nad pochłaniaczem wilgoci za 400 zł a masz 450 zł do zapłacenia za OC na auto, decyzja jest raczej prosta. Sprzedawca z Allegro poczeka, towarzystwo ubezpieczeniowe… też. Ale przyśle pismo ponaglające, będą dzwonić i grozić egzekucją komorniczą. Z czasem z małego gówienka może się narobić duży smród.
Moja kobita ma ze mną duży problem. Jak wytłumaczyć, że szczoteczka do twarzy nie jest jej potrzebna? Owszem, uczyni jej życie wygodniejszym a cerę ładniejszą, ale można bez tego przeżyć. Tak jak bez alkoholu, chipsów, żelków i popcornu. Jeśli możesz umyć podłogę szmatą i wiadrem, to możesz przyoszczędzić tę stówkę czy półtorej, co by poszło na mopa. Jeśli możesz pozmywać naczynia w rękach, to wydatek tysiąca złotych na zmywarkę nie jest konieczny.
A jak masz tysiaka na zbyciu, to pewnie Cię stać.

Rób budżet i trzymaj się go
Budżet jest jak dieta. Nie jest sztuką mieć plan żywieniowy – sztuką jest się go trzymać. Załóżmy, że zarabiasz 3000 zł na rękę. 1500 zł za mieszkanie, 500 zł raty za komputer, telefon 50, Internet 80, buty 150, karnet na siłownię 120, liczmy też 500 zł na żarcie.
2900 zł.
Chcecie iść na imprezę? Za 100 zł można się dobrze bawić, ale na pewno nie w najlepszym klubie, pijąc drogie whisky i kopcąc fajkę za fajką, by nad ranem wrócić taksą lub Uberem. Chcecie się bawić? Trzeba będzie wydać mniej na jedzenie.
Tak jak plan żywieniowy. Chcesz zjeść czekoladę lub wypić piwo? Możesz, ale w którymś momencie trzeba będzie sobie uszczknąć. Łyżka ziemniaków mniej, albo jeden kotlet zamiast dwóch.
Podobnie jak do chudnięcia, do domowego budżetu też są aplikacje na telefon. Warto zrobić te parę MB miejsca na telefonie i nie zaniedbywać tego.
Oszczędności i poduszka finansowa
To coś, z czym, przyznam, osobiście mam problem. Przeważnie albo w którymś momencie się przeliczę, albo coś wypadnie i te kilka stów, które miałem odłożone na czarną godzinę trafia szlag. Dlatego między innymi nie mam samochodu. Jestem pewien, że gdybym tylko takowy sobie sprawił, co chwilę musiałbym ładować w niego forsę.
Ale przeważnie mam jakiś kaprys. Ja, albo moja kobita. Mam wolną stówę? „Może się nastukamy, kotek?”.
To błąd i będę próbował go naprawić w przyszłości. Mieć tę parę złotych na czarną godzinę – zajebista opcja.
Nie zaciągaj zobowiązań, jeśli nie musisz
Masz zdolność kredytową? Zarabiasz pieniądze? Spoko.
Przydałoby ci się nowe auto? Jeśli dobrze zarabiasz, możesz próbować odłożyć. Potrzebujesz peceta do gry w Cyberpunka? Tak samo, możesz odłożyć. Kto wie, czy w międzyczasie części nie stanieją?
Kredyt praktycznie zawsze wiąże się z jakimś kosztem. Odsetki, oprocentowanie, prowizja, opłata za to czy za tamto. Za każdy pożyczony tysiąc złotych trzeba oddać, powiedzmy, półtorej stówy. Jeśli nie mówimy o dużych kwotach, polecam zacisnąć pasa i naskładać.
Weźcie pod uwagę, że kredyt to umowa, często na lata. Nikt Wam tego nie podaruje bez ważnej przyczyny. Czy macie pracę, czy nie, te parę złotych co miesiąc trzeba będzie oddać. Jeżeli kiedykolwiek pomyślicie o zmianie roboty, o kredycie musicie myśleć w pierwszej kolejności. Jak nie uda się Wam znaleźć roboty dostatecznie szybko, będzie bieda.
Nie trzymaj dużej gotówki przy sobie
Czasem zdarzają się napady. Czasem można zgubić portfel czy torebkę. Niekiedy także ktoś znajomy wyciągnie Wam stówkę lub dwie. Jak macie tysiąc złotych w portfelu, to albo zauważysz, albo nie.
Tak czy inaczej – duża gotówka to duży problem. Zawsze się dziwię ludziom, którzy płacą w sklepie, sięgają do kieszni i wyciągają gruby plik banknotów. Może jestem boidupa, a może tych ludzi na to stać. A może nie. A jeśli ktoś ich okradnie? A jeśli to nie są ich pieniądze? Tak jak napisałem – problem.
Druga rzecz, jeśli macie kupę kasy w portfelu, rodzina i znajomi mogą zauważyć. Mogą chcieć pożyczyć albo nakłonić Was do zapłaty za coś. Jeśli nie chcecie pokazywać wszem i wobec, że macie pieniądze, to nie trzymajcie ich przy sobie.
Podsumowanie
Obcowanie z długiem to żadna frajda. Często trzeba sobie odmawiać wielu rzeczy. Ale jeśli macie do wyboru iść na sowitą imprezę i obudzić się z długiem, albo nie zabawić i nie mieć długu… Dla mnie wybór jest prosty.
Ja wiem, że cały ten artykuł brzmi jak tatusiowe zrzędzenie, ale wierzcie mi – gdybym to przeczytał dziesięć lat temu, dzisiaj miałbym parę złotych miesięcznie do przodu. Możecie mnie posłuchać zanim popełnicie błąd, albo zrobić to po fakcie. W tym przypadku nie chciałbym mieć racji. A jeśli dobrze myślę, Wy też nie chcielibyście, żebym po wszystkim mógł powiedzieć: „A nie mówiłem”.
Aby wyjść z długów nie można ich zaciągać. Albo przynajmniej takie jakie łatwo i szybko da się spłacić. Dług planowany na 15 lat to głupota nawet 10 lat jest absurdalnie niepewne. Dlatego lepiej nie szastać pieniędzmi jakich się nie ma jak to napisane w artykule. Z drugiej strony mam znajomych co przewalili znacznie więcej niż mieli i nadal spokojnie żyją z niczym własnym ale żyją na maxa.